Wstałam. Może powinnam jeszcze raz dotknąć perły? Wyciągnąwszy ręce, ruszyłam przed siebie ciężkim krokiem. Każdy mój ruch powiększał jednak mgłę otaczającą smoka, aż ledwo go widziałam za białą zasłoną. Zatrzymałam się tuż przed nią. Przez mgielny kłąb prześwitywała perła. Sięgnęłam do niej ręką, ale zamiast dotknąć twardego klejnotu, chwyciłam tylko powietrze. Smok był niematerialny. Targałam mgłę obiema rękami... i nic.
- Czego chcesz? Co mam zrobić? - skamlałam.
Wróciłam wspomnieniem do pewnej chwili: moje dłonie przyciśnięte do pulsującej perły, wola smoka penetruje kryjówkę sekretnego imienia - imienia, którego nie chciałam wykrzyczeć ze względu na ryzyko. Czy żądał go przed ujawnieniem swojego? Rozejrzałam się pobieżnie po łazience. Wiedziałam, że nikogo tu nie ma, lecz swojego prawdziwego imienia nie wypowiadałam już od czterech lat! Mistrz wydał stanowczy zakaz, toteż nauczyłam się go nie wymawiać, nie myśleć o nim, nie chować go w pamięci. Tamto imię należało bowiem do innej osoby w zupełnie innym świecie.
Pochyliłam się bliżej.
- Eona - szepnęłam.
Wpatrywałam się we mgłę ze wstrzymanym oddechem. Smok nadal tonął w białych oparach. Wypuściłam z płuc powietrze, zrozpaczona.
Akurat gdy się miałam wycofać, dostrzegłam we mgle nieznaczne rozdarcie. Gruby welon dzielił się na cienkie pasma, te zaś bladły i znikały. Barwy smoka pomału nabierały ostrości, soczystości: tu lśnienie złotej perły, tam ogniste pomarańcze i szkarłaty łusek.
A więc postęp!
- Eona - szepnęłam powtórnie. Drżąc z podniecenia, wyciągnęłam rękę do perły. - Powiedz, proszę, jak masz na imię.
Niestety, znów przeszyłam na wskroś złotą kulę. Wiele razy na próżno rozgarniałam powietrze. Smok, wprawdzie jasny, nie uzyskał jeszcze materialnej formy. A jego oczy mnie nie widziały.
Moje prawdziwe imię mu nie wystarczało.
Wściekle wciągnęłam powietrze i strzeliłam rękami w wodę, rozbryzgując ją wokół basenu. Czemu to mu nie wystarczało?
- Co mam zrobić!? - wrzasnęłam.
- W górze na lewo od siebie dostrzegłam błysk błękitnych łusek i opałowych pazurów. W basenie spiętrzyła się fala i zwaliła mnie z nóg. Szamotałam się pod wodą, żeby wydostać się na powierzchnię, aż poczułam, że jakaś siła wypycha mnie do góry. Wyrżnęłam w coś twardego. W ścianę. Ramieniem, udem, kolanem. Odbiłam się od glazury i upadłam plecami na ziemię. W pierwszej chwili błogie odrętwienie, zaraz potem palący ogień w całym boku. Święci bogowie! - odezwała się Rilla, biegnąc od drzwi. - Co się dzieje?
- Nie wiem - stęknęłam, zwinięta z bólu.
Przynajmniej raz mówiłam prawdę.
Pałacowy przewodnik klaskaniem wezwał służbę u pięknie zdobionego wejścia do cesarskiego haremu. Za złoconą kratą furty pojawił się odźwierny. Przestępowałam z nogi na nogę, szukając takiego ułożenia ciała, żeby jak najmniej dokuczał mi nie tylko stary ból w biodrze, alei nowe boleści po zdarzeniu w łazience. Mimo że Rilla po delikatnym obmacaniu moich kości doszła do wniosku, że mam tylko siniaki, męczyło mnie oczekiwanie na dopełnienie grzeczności związanych z wejściem na teren haremu. serwis iMac Warszawa
Żeby już nie myśleć o swoim nieudanym spotkaniu ze smokiem, skupiłam uwagę na dwóch ludziach cieniach, strzegących furty Żaden z nich nie miał tej byczej postury co Ryko, obaj wszakże prezentowali potężnie umięśnione torsy i ramiona. W pałacu spotykałam dwa rodzaje eunuchów: takich, którzy zachowali postać i siłę mężczyzny, oraz tych, których ciało powoli uzyskiwało miękkie, łagodne kontury Skąd się brała różnica?
Podciągnęłam wysoki kołnierz dziennej tuniki, którą wybrała dla mnie Rilla. Miała pomarańczowy kolor o ciemnym, rdzawym odcieniu, a z przodu bogate haftowanie: zielone bambusy na znak długowieczności i odwagi. Ciekawy wybór, biorąc pod uwagę okoliczności. Rilla dobrała do niej luźne, szare portki sięgające kostek. Kazała mi wrócić po lekcji i się przebrać; nie wypadało nosić dziennej tuniki na spotkaniu rady Smoczego Oka. Dawniej posiadałam jedynie dwie tuniki: jedną do pracy i drugą, nieco mniej wyświechtaną, na szczególne okazje. Teraz co kilka godzin miałam na sobie coś innego.
- Przybył lord Eon na zaproszenie Jego Wysokości księcia Kygo - oznajmił przewodnik.
Rozległ się brzęk zamków i zasuwek i furta się otworzyła. Sta- i y człowiek ukłonił się i skierował mnie do mrocznego, wąskiego korytarza. Huk zamykającej się furty odbił się echem od kamiennych ścian. serwis apple iMac
Cesarski harem był zespołem budynków i ogrodów, otoczonych murem i pilnie strzeżonych, umiejscowionych pośrodku terenów pałacowych. Znajdował się w pozycji Wielkiego Dostatku, aczkolwiek - jak powiedziała lady Dela - obecny cesarz trzymał w nim tylko czterdzieści konkubin i był ojcem zaledwie dwanaściorga dzieci, w tym czworga z łona lady Jili. „Najwyraźniej ją kocha" - stwierdziła lady Dela z wymownie uniesionymi brwiami. I nic dziwnego, skoro lady Jila dała mu dwóch synów - jedynych, jakich miał.
Po wyjściu z zimnego korytarza znalazłam się na jasnym, ciepłym dziedzińcu, pod względem rozmiarów dorównującym
Serwis Iphone Warszawa, Naprawa Apple
środa, 29 kwietnia 2015
zaprzepaszczone silły
opadła na ziemię. Rilla ściągnęła suknię z ramion. Wyszarpnęłam ręce z rękawów i runęłam jak długa na żwirową dróżkę. Ostre kamyki werżnęły się w ciało poprzez cienką bieliznę, piekący ból przeszył dłonie i kolana. Na początku wydaliłam z siebie ślinę i smarki. Potem cuchnące opary, od których zaniosłam się kaszlem. Dopiero wtedy nastąpiło uczucie, jakby żołądek podszedł mi do gardła. Wyrzucałam z siebie potoki częściowo strawionego mięsa, zupy, ryżu i wina, raz za razem, aż się przestraszyłam, że jeszcze chwila i wypluję wnętrzności.
- Na bogów, ileś ty tego zjadł!? - Rilla podłożyła mi rękę pod czoło, żebym nie uderzyła się głową o ziemię.
Nie miałam czasu odpowiedzieć. Targnął mną kolejny spazm. I jeszcze jeden. Ostatni. Zapaskudziłam równiutko przystrzyżony trawnik.
- Nigdy już niczego nie zjem. - Wytarłam nos. -Jak ci bogacze mogą to robić dzień w dzień?
- Dziś to jeszcze nic - odpowiedziała wesoło. Podniosła opowieściową suknię i ułożyła sobie na ramionach jej zwinięte fałdy. - Poczekaj, poczekaj, za miesiąc cesarz obchodzi urodziny. Uczta trwa trzy dni i trzy noce.
Powoli stanęłam o własnych siłach. Nieco dalej ode mnie rozsunęła się przegroda, zza której wybiegły dwie pokojówki. Jedna wytarła mi czoło chłodną, wilgotną szmatką, druga podsunęła kubek wody z miętą. Wypłukałam usta i plunęłam na trawę. Jeśli szybko nie poznam imienia swojego smoka, nie dożyję urodzinowej uczty cesarza.
ROZDZIAŁ 9
Rankiem obudziła mnie Rilla, zajęta odmykaniem okiennic. W szarówce przedświtu komnata przedstawiała sobą krajobraz niewyraźnych cieni. Jedynym barwnym urozmaiceniem był czerwony żar węgli w piecyku.
- Lepiej ci? - zapytała.
Przewróciłam się na plecy i zamrugałam kilka razy, żeby przepędzić sprzed oczu resztki snu. W kącie powoli wyodrębniły się nowe kształty: ołtarzyk. Poduszka, miseczki ofiarne, kadzidełka, tabliczki pośmiertne. Wieczorem niczego nie zauważyłam; zmęczenie zepchnęło mnie w pustkę pozbawioną marzeń sennych. Wprawdzie minęło uczucie krańcowego wyczerpania, nadal jednak tonęłam w słodkiej niemocy. Rozprostowałam ręce i nogi, nie zwracając uwagi na strzyknięcie w biodrze.
- O wiele lepiej. Dziękuję.
I raptem sobie przypomniałam: nie znam jego imienia!
- Usiadłam. Natychmiast opuściło mnie uczucie błogiego rozleniwienia. Rilla podeszła do piecyka i zdjęła z ognia garnek z wodą. Przygotowałam napar. - Zalała wrzątkiem zawartość miseczki. - Dasz radę coś przekąsić?
Poczułam szarpnięcie w żołądku i ukłucie głodu.
- Co nieco.
Nie znam jego imienia i nikt się nie może o tym dowiedzieć! Ani mój mistrz, ani Rilla. Przynajmniej na razie.
Chwyciła napar i ostrożnie przeniosła go na stolik przy łóżku.
-Wypij wszystko, niedługo wracam. - Skierowała się do drzwi.
- Tylko niech to będzie coś prostego, dobrze? - poprosiłam.
- Na pewno nie kaczka, obiecuję. - Zamknęła drzwi z uśmiechem.
Oparłam się o wezgłowie. Napar stwórcy duchów stał nie za blisko, na wyciągnięcie ramienia, a jednak jego stęchła woń doprowadzała mnie do mdłości. Wzięłam miseczkę i spojrzałam w mętną toń. Takim czy innym sposobem musiałam poznać imię smoka.
Lecz gdzie szukać tego, co niepoznawalne? Nawet gdybym chciała zaryzykować i zasięgnąć rady, do kogóż mogłam się zwrócić? Kto zna sekretne imię Lustrzanego Smoka oprócz lustrzanego lorda Smocze Oko? Imię smoka zna tylko on sam: smok. A że nie znałam jego imienia, nie mogłam go wezwać i zapytać o nie.
Podmuchałam w napar i jednym długim haustem wypiłam zawartość miseczki. Zacisnąwszy zęby, wytrzymałam jego podły smak.
Ilekroć dostrzegałam Lustrzanego Smoka, otaczał go obłok mgły. Nie czułam nawet jego obecności.
Z wyjątkiem wczorajszego wieczoru.
Ta myśl sprawiła, że usiadłam prosto. Kiedy lord Ido próbował mnie zauroczyć, jakaś siła narzuciła mi mentalną wizję. Zapewne czerwony smok - bo jeśli nie on, to kto? Wzywał mnie.
Czy aby na pewno? Nigdy nie słyszałam o podobnym przypadku. Z drugiej strony, cóż ja mogłam wiedzieć o zwyczajach smoków? Może po prostu czekał, aż spotkam się z nim w mentalnej wizji, gdzie chciał mi zdradzić swoje imię? Odstawiłam miseczkę i oparłam się plecami o wezgłowie. Oddychając głęboko, próbowałam ochłonąć, wytężyć trzecie oko i skupić się na świecie energii. Jednakże mięśnie drżały, biodro dokuczało, a myśli kołysały się między nadzieją a strachem. Równie dobrze mogłabym wypoczywać na cierniowym łożu.
Po raz ostatni czerwonego smoka widziałam w ciepłej, cichej łazience. Może dzięki kąpieli znowu go zobaczę? serwis imac warszawa
Rilla wylała mi na ramiona wiadro wody.
- Kto za często się kąpie - powiedziała zgryźliwie - ten podobno osłabia organizm.
Wierciłam się niecierpliwie na taborecie, miętosząc w palcach opaskę biodrową.
- Idę się pomoczyć.
- Nie umyłam ci jeszcze rąk i nóg.
- Nie są brudne.
- Przezwyciężając sztywność w biodrze, poczłapałam do basenu, zeszłam z pluskiem po schodkach i, brnąc w gorącej wodzie, dotarłam szybko do gzymsu. Rilla stała ze skrzyżowanymi rękami i śledziła mnie chmurnym wzrokiem. Naprawdę dobrze się czujesz?
Tak samo jak wczoraj, usiadłam na podwodnej półce i oparłam głowę o brzeg basenu.
- Możesz odejść - powiedziałam.
Ściągnęła brwi, odprawiona w ten dość chłodny sposób.
- Dobrze, w takim razie wrócę, gdy dzwon wybije półgodzinę. - Zabrała wiadra. - Inaczej spóźnisz się na naukę z księciem. -W drzwiach obejrzała się na mnie. - Na pewno niczego już nie potrzebujesz?
Kiwnęłam głową i zamknęłam oczy. Otworzyłam je dopiero wtedy, gdy szczęknęła klamka.
Z przeciągłym westchnieniem zanurzyłam się głębiej, aż woda podeszła mi pod brodę. Jej ciepło dawało ulgę kościom. Rozejrzałam się wokół basenu: ani śladu smoków. Para osadzała na języku smak imbiru, usuwający goryczkę pozostałą po wypiciu naparu stwórcy duchów. Gapiłam się na ścianę z mozaiką wyobrażającą rzecznego boga Brina i liczyłam oddechy. Przy dziesiątym zauważyłam, że materialna rzeczywistość się rozmywa. Trzecim okiem zobaczyłam przepływ strumieni hua w łazience. Wątły strumyczek energii trącał mnie i opływał moje ciało. Naokoło poruszały się duże, ciemne postacie, czarne oczy patrzyły czujnie. Wniknęłam głębiej w świat energii. Jak cień o poranku ustępuje przed światłem, tak krąg zjaw rozbłysnął wszystkimi barwami tęczy. Stawiły się w komplecie... z wyjątkiem jednej. serwis iMac
Nie poddając się bolesnemu rozczarowaniu, wzięłam głęboki oddech i powolutku wypuściłam się wzdłuż strumieni hua. Po omacku, z uwagą skupioną na luce w kręgu, szukałam Lustrzanego Smoka. Tuman pary zadrżał i uzyskał rozpoznawalne kształty: czarne oczy, czerwona paszcza, złota perła... lecz wszystko spowite gęstą mgłą.
- Nie znam twojego imienia. - Mój głos odbił się echem od ścian. - Nie znam twojego imienia...
Ogromne oczy przewiercały mnie na wylot.
- Powiedz, proszę, jak masz na imię.
- Na bogów, ileś ty tego zjadł!? - Rilla podłożyła mi rękę pod czoło, żebym nie uderzyła się głową o ziemię.
Nie miałam czasu odpowiedzieć. Targnął mną kolejny spazm. I jeszcze jeden. Ostatni. Zapaskudziłam równiutko przystrzyżony trawnik.
- Nigdy już niczego nie zjem. - Wytarłam nos. -Jak ci bogacze mogą to robić dzień w dzień?
- Dziś to jeszcze nic - odpowiedziała wesoło. Podniosła opowieściową suknię i ułożyła sobie na ramionach jej zwinięte fałdy. - Poczekaj, poczekaj, za miesiąc cesarz obchodzi urodziny. Uczta trwa trzy dni i trzy noce.
Powoli stanęłam o własnych siłach. Nieco dalej ode mnie rozsunęła się przegroda, zza której wybiegły dwie pokojówki. Jedna wytarła mi czoło chłodną, wilgotną szmatką, druga podsunęła kubek wody z miętą. Wypłukałam usta i plunęłam na trawę. Jeśli szybko nie poznam imienia swojego smoka, nie dożyję urodzinowej uczty cesarza.
ROZDZIAŁ 9
Rankiem obudziła mnie Rilla, zajęta odmykaniem okiennic. W szarówce przedświtu komnata przedstawiała sobą krajobraz niewyraźnych cieni. Jedynym barwnym urozmaiceniem był czerwony żar węgli w piecyku.
- Lepiej ci? - zapytała.
Przewróciłam się na plecy i zamrugałam kilka razy, żeby przepędzić sprzed oczu resztki snu. W kącie powoli wyodrębniły się nowe kształty: ołtarzyk. Poduszka, miseczki ofiarne, kadzidełka, tabliczki pośmiertne. Wieczorem niczego nie zauważyłam; zmęczenie zepchnęło mnie w pustkę pozbawioną marzeń sennych. Wprawdzie minęło uczucie krańcowego wyczerpania, nadal jednak tonęłam w słodkiej niemocy. Rozprostowałam ręce i nogi, nie zwracając uwagi na strzyknięcie w biodrze.
- O wiele lepiej. Dziękuję.
I raptem sobie przypomniałam: nie znam jego imienia!
- Usiadłam. Natychmiast opuściło mnie uczucie błogiego rozleniwienia. Rilla podeszła do piecyka i zdjęła z ognia garnek z wodą. Przygotowałam napar. - Zalała wrzątkiem zawartość miseczki. - Dasz radę coś przekąsić?
Poczułam szarpnięcie w żołądku i ukłucie głodu.
- Co nieco.
Nie znam jego imienia i nikt się nie może o tym dowiedzieć! Ani mój mistrz, ani Rilla. Przynajmniej na razie.
Chwyciła napar i ostrożnie przeniosła go na stolik przy łóżku.
-Wypij wszystko, niedługo wracam. - Skierowała się do drzwi.
- Tylko niech to będzie coś prostego, dobrze? - poprosiłam.
- Na pewno nie kaczka, obiecuję. - Zamknęła drzwi z uśmiechem.
Oparłam się o wezgłowie. Napar stwórcy duchów stał nie za blisko, na wyciągnięcie ramienia, a jednak jego stęchła woń doprowadzała mnie do mdłości. Wzięłam miseczkę i spojrzałam w mętną toń. Takim czy innym sposobem musiałam poznać imię smoka.
Lecz gdzie szukać tego, co niepoznawalne? Nawet gdybym chciała zaryzykować i zasięgnąć rady, do kogóż mogłam się zwrócić? Kto zna sekretne imię Lustrzanego Smoka oprócz lustrzanego lorda Smocze Oko? Imię smoka zna tylko on sam: smok. A że nie znałam jego imienia, nie mogłam go wezwać i zapytać o nie.
Podmuchałam w napar i jednym długim haustem wypiłam zawartość miseczki. Zacisnąwszy zęby, wytrzymałam jego podły smak.
Ilekroć dostrzegałam Lustrzanego Smoka, otaczał go obłok mgły. Nie czułam nawet jego obecności.
Z wyjątkiem wczorajszego wieczoru.
Ta myśl sprawiła, że usiadłam prosto. Kiedy lord Ido próbował mnie zauroczyć, jakaś siła narzuciła mi mentalną wizję. Zapewne czerwony smok - bo jeśli nie on, to kto? Wzywał mnie.
Czy aby na pewno? Nigdy nie słyszałam o podobnym przypadku. Z drugiej strony, cóż ja mogłam wiedzieć o zwyczajach smoków? Może po prostu czekał, aż spotkam się z nim w mentalnej wizji, gdzie chciał mi zdradzić swoje imię? Odstawiłam miseczkę i oparłam się plecami o wezgłowie. Oddychając głęboko, próbowałam ochłonąć, wytężyć trzecie oko i skupić się na świecie energii. Jednakże mięśnie drżały, biodro dokuczało, a myśli kołysały się między nadzieją a strachem. Równie dobrze mogłabym wypoczywać na cierniowym łożu.
Po raz ostatni czerwonego smoka widziałam w ciepłej, cichej łazience. Może dzięki kąpieli znowu go zobaczę? serwis imac warszawa
Rilla wylała mi na ramiona wiadro wody.
- Kto za często się kąpie - powiedziała zgryźliwie - ten podobno osłabia organizm.
Wierciłam się niecierpliwie na taborecie, miętosząc w palcach opaskę biodrową.
- Idę się pomoczyć.
- Nie umyłam ci jeszcze rąk i nóg.
- Nie są brudne.
- Przezwyciężając sztywność w biodrze, poczłapałam do basenu, zeszłam z pluskiem po schodkach i, brnąc w gorącej wodzie, dotarłam szybko do gzymsu. Rilla stała ze skrzyżowanymi rękami i śledziła mnie chmurnym wzrokiem. Naprawdę dobrze się czujesz?
Tak samo jak wczoraj, usiadłam na podwodnej półce i oparłam głowę o brzeg basenu.
- Możesz odejść - powiedziałam.
Ściągnęła brwi, odprawiona w ten dość chłodny sposób.
- Dobrze, w takim razie wrócę, gdy dzwon wybije półgodzinę. - Zabrała wiadra. - Inaczej spóźnisz się na naukę z księciem. -W drzwiach obejrzała się na mnie. - Na pewno niczego już nie potrzebujesz?
Kiwnęłam głową i zamknęłam oczy. Otworzyłam je dopiero wtedy, gdy szczęknęła klamka.
Z przeciągłym westchnieniem zanurzyłam się głębiej, aż woda podeszła mi pod brodę. Jej ciepło dawało ulgę kościom. Rozejrzałam się wokół basenu: ani śladu smoków. Para osadzała na języku smak imbiru, usuwający goryczkę pozostałą po wypiciu naparu stwórcy duchów. Gapiłam się na ścianę z mozaiką wyobrażającą rzecznego boga Brina i liczyłam oddechy. Przy dziesiątym zauważyłam, że materialna rzeczywistość się rozmywa. Trzecim okiem zobaczyłam przepływ strumieni hua w łazience. Wątły strumyczek energii trącał mnie i opływał moje ciało. Naokoło poruszały się duże, ciemne postacie, czarne oczy patrzyły czujnie. Wniknęłam głębiej w świat energii. Jak cień o poranku ustępuje przed światłem, tak krąg zjaw rozbłysnął wszystkimi barwami tęczy. Stawiły się w komplecie... z wyjątkiem jednej. serwis iMac
Nie poddając się bolesnemu rozczarowaniu, wzięłam głęboki oddech i powolutku wypuściłam się wzdłuż strumieni hua. Po omacku, z uwagą skupioną na luce w kręgu, szukałam Lustrzanego Smoka. Tuman pary zadrżał i uzyskał rozpoznawalne kształty: czarne oczy, czerwona paszcza, złota perła... lecz wszystko spowite gęstą mgłą.
- Nie znam twojego imienia. - Mój głos odbił się echem od ścian. - Nie znam twojego imienia...
Ogromne oczy przewiercały mnie na wylot.
- Powiedz, proszę, jak masz na imię.
czwartek, 16 kwietnia 2015
Serwis iPad Warszawa
Talizman szczęścia? - Wiedziałam jednak, że wisiorek symbolizuje coś jeszcze.
Mistrz Tozay prychnął.
- Nie, szczęście tu nie ma nic do rzeczy. - Przyjrzał mi się uważnie. - Masz twarz polityka, Eon. Idę o zakład, że wiesz
- wielu sprawach, o których świat się nie dowiedział. Cóż więc powiesz o zmianach w naszym kraju, ha?
Więcej żebraków, więcej najazdów, więcej aresztowań, więcej pomstowania na cesarski dwór. Nieraz słyszałam, jak mój mistrz rozmawia po cichu z innymi ludźmi o wysokim statusie społecznym: „Cesarz jest chory, następca niedoświadczony, dwór podzielony na stronnictwa".
- Powiem tylko tyle: bezpiecznie jest mieć twarz polityka i język niemowy - odparłam z przekąsem. serwis ipad warszawa
Parsknął śmiechem.
- Rozsądek przez ciebie przemawia. - Rozejrzał się, po czym zaciągnął mnie do wąskiego przesmyka między sklepami. - Wisiorek tego chłopca jest wyspiarskim godłem, dającym odwagę
1 długie życie. - Pochylił się i szepnął mi na ucho: -Jest również symbolem oporu.
- Wobec cesarza? - zapytałam półgłosem, wiedząc, że takie słowa mogą przynieść zgubę.
- Nie, mały. Oporu wobec prawdziwego władcy Cesarstwa Niebiańskich Smoków, wielkiego lorda Sethona. serwis ipad warszawa
Czyli brata cesarza, syna konkubiny. Trzymając się prastarej tradycji, cesarz wstępujący na tron powinien był nakazać zgładzenie brata Sethona - i nie tylko jego, ale wszystkich dzieci płci męskiej, których matkami były nałożnice jego ojca. Cesarz był wszakże człowiekiem oświeconym, gruntownie wykształconym. Darował życie ośmiu braciom. Mianował ich generałami, natomiast Sethona, spośród nich najstarszego, uczynił swoim głównodowodzącym. Cesarz był także człowiekiem łatwowiernym.
-Wielki lord Sethon dowodzi wojskami. Wyspiarze nie mogą się mierzyć z takim przeciwnikiem.
Mistrz Tozay wzruszył ramionami.
Mistrz Tozay prychnął.
- Nie, szczęście tu nie ma nic do rzeczy. - Przyjrzał mi się uważnie. - Masz twarz polityka, Eon. Idę o zakład, że wiesz
- wielu sprawach, o których świat się nie dowiedział. Cóż więc powiesz o zmianach w naszym kraju, ha?
Więcej żebraków, więcej najazdów, więcej aresztowań, więcej pomstowania na cesarski dwór. Nieraz słyszałam, jak mój mistrz rozmawia po cichu z innymi ludźmi o wysokim statusie społecznym: „Cesarz jest chory, następca niedoświadczony, dwór podzielony na stronnictwa".
- Powiem tylko tyle: bezpiecznie jest mieć twarz polityka i język niemowy - odparłam z przekąsem. serwis ipad warszawa
Parsknął śmiechem.
- Rozsądek przez ciebie przemawia. - Rozejrzał się, po czym zaciągnął mnie do wąskiego przesmyka między sklepami. - Wisiorek tego chłopca jest wyspiarskim godłem, dającym odwagę
1 długie życie. - Pochylił się i szepnął mi na ucho: -Jest również symbolem oporu.
- Wobec cesarza? - zapytałam półgłosem, wiedząc, że takie słowa mogą przynieść zgubę.
- Nie, mały. Oporu wobec prawdziwego władcy Cesarstwa Niebiańskich Smoków, wielkiego lorda Sethona. serwis ipad warszawa
Czyli brata cesarza, syna konkubiny. Trzymając się prastarej tradycji, cesarz wstępujący na tron powinien był nakazać zgładzenie brata Sethona - i nie tylko jego, ale wszystkich dzieci płci męskiej, których matkami były nałożnice jego ojca. Cesarz był wszakże człowiekiem oświeconym, gruntownie wykształconym. Darował życie ośmiu braciom. Mianował ich generałami, natomiast Sethona, spośród nich najstarszego, uczynił swoim głównodowodzącym. Cesarz był także człowiekiem łatwowiernym.
-Wielki lord Sethon dowodzi wojskami. Wyspiarze nie mogą się mierzyć z takim przeciwnikiem.
Mistrz Tozay wzruszył ramionami.
Serwis Macbook warszawa
Wychyliłam się w prawo, żeby mu się lepiej przyjrzeć. Przed rokiem cesarz rozkazał złupić lud z Trang Dein, ukarać go w ten sposób za niezłomne przywiązanie do suwerenności. W miejskich tawernach krążyły pogłoski, jakoby wszyscy mężczyźni, jeńcy z Trangu, zostali brutalnie, jak bydlęta, wywałaszeni i wcieleni do służby na cesarskich okrętach. Ten chłopiec miał najwyżej piętnaście lat, ale już mógł uchodzić za dorosłego mężczyznę. Czyżby i on został zbydlęcony? Omiotłam go spojrzeniem, lecz miał na sobie luźną tunikę i portki pracownika portowego. Cóż mogłam zobaczyć? serwis macbook warszawa
A może jednak mogłam? Wszak energia zbydlęconego człowieka różni się od energii człowieka pełnowartościowego, nieprawdaż? Może moja nowo odkryta mentalna wizja zadziała i tym razem, podobnie jak zadziałała w przypadku podkuchennej i ucznia kramarza? Wspomnienie ich złączonego, mieniącego się blasku budziło we mnie dreszcz zawstydzenia, mimo to wśliznęłam się umysłem do świata energii. Ponownie doświadczyłam owego dziwnego wrażenia, jakbym się przesunęła do przodu. I rozgorzało światło tak silne, że łzy napłynęły mi do oczu. Nie potrafiłam odróżnić czyjejkolwiek energii, miałam bowiem przed sobą rozmytą, skłębioną łunę czerwieni, żółci i błękitu. W tej masie przemknął jak gdyby cień chmury: obecność jeszcze kogoś. Wzmogły się bóle w brzuchu, umiejscowione nisko i głęboko, dziesięć razy gorsze od bólów miesiączkowych. Miałam wrażenie, że ktoś przeciąga drut kolczasty przez moje wnętrzności. Takie męczarnie mogły towarzyszyć jedynie mocy użyczonej przez złe duchy. Wizja się rozmazała. Z drżeniem zaczerpnęłam oddechu, gdy przejście na targowisku wyostrzyło się przed moimi oczami. Ból ustąpił.
Poprzysięgłam sobie nigdy więcej nie podglądać tak rozszalałych energii.
Usłyszałam słowa mistrza Tozaya:
- Łowię ryby na wybrzeżu Kan Po. Bywało, że zatrudniałem twoich rodaków do pomocy na łodziach. Przed najazdem na wyspy, rzecz jasna. Znają się na robocie.
Chłopak nieufnie kiwnął głową. naprawa macbook
- Dziś na wyspach cicho - ciągnął spokojnie Tozay. - Nie ma już tylu żołnierzy w Ryoka. Pierwsi uchodźcy wracają do domu.
Chłopak wypuścił z rąk kamień i sięgnął do rzeźbionej muszli. Trzymając ją niczym talizman, obejrzał się na kompanów. Potem popatrzył na mistrza Tozaya i skulił się w ramionach, jakby odcinał się od swoich towarzyszy
- Zatrudniasz jeszcze? - zapytał, niepewnie wypowiadając słowa.
- Znalazłoby się miejsce. Jeśli szukasz uczciwej roboty, znajdziesz mnie jutro na nabrzeżu Szarego Marlina. Będę czekał do południowego dzwonu.
Mistrz Tozay obrócił się i popchnął mnie naprzód. Gdy wychodziliśmy na ulicę Sprzedawców Słodyczy, obejrzałam się na młodego wyspiarza. Nie zwracając uwagi na kolegów, gapił się na nas ze ściśniętym w dłoni wisiorkiem.
Co on zawiesił na szyi? - zapytałam, gdy przechodziliśmy na drugą stronę drogi.
A może jednak mogłam? Wszak energia zbydlęconego człowieka różni się od energii człowieka pełnowartościowego, nieprawdaż? Może moja nowo odkryta mentalna wizja zadziała i tym razem, podobnie jak zadziałała w przypadku podkuchennej i ucznia kramarza? Wspomnienie ich złączonego, mieniącego się blasku budziło we mnie dreszcz zawstydzenia, mimo to wśliznęłam się umysłem do świata energii. Ponownie doświadczyłam owego dziwnego wrażenia, jakbym się przesunęła do przodu. I rozgorzało światło tak silne, że łzy napłynęły mi do oczu. Nie potrafiłam odróżnić czyjejkolwiek energii, miałam bowiem przed sobą rozmytą, skłębioną łunę czerwieni, żółci i błękitu. W tej masie przemknął jak gdyby cień chmury: obecność jeszcze kogoś. Wzmogły się bóle w brzuchu, umiejscowione nisko i głęboko, dziesięć razy gorsze od bólów miesiączkowych. Miałam wrażenie, że ktoś przeciąga drut kolczasty przez moje wnętrzności. Takie męczarnie mogły towarzyszyć jedynie mocy użyczonej przez złe duchy. Wizja się rozmazała. Z drżeniem zaczerpnęłam oddechu, gdy przejście na targowisku wyostrzyło się przed moimi oczami. Ból ustąpił.
Poprzysięgłam sobie nigdy więcej nie podglądać tak rozszalałych energii.
Usłyszałam słowa mistrza Tozaya:
- Łowię ryby na wybrzeżu Kan Po. Bywało, że zatrudniałem twoich rodaków do pomocy na łodziach. Przed najazdem na wyspy, rzecz jasna. Znają się na robocie.
Chłopak nieufnie kiwnął głową. naprawa macbook
- Dziś na wyspach cicho - ciągnął spokojnie Tozay. - Nie ma już tylu żołnierzy w Ryoka. Pierwsi uchodźcy wracają do domu.
Chłopak wypuścił z rąk kamień i sięgnął do rzeźbionej muszli. Trzymając ją niczym talizman, obejrzał się na kompanów. Potem popatrzył na mistrza Tozaya i skulił się w ramionach, jakby odcinał się od swoich towarzyszy
- Zatrudniasz jeszcze? - zapytał, niepewnie wypowiadając słowa.
- Znalazłoby się miejsce. Jeśli szukasz uczciwej roboty, znajdziesz mnie jutro na nabrzeżu Szarego Marlina. Będę czekał do południowego dzwonu.
Mistrz Tozay obrócił się i popchnął mnie naprzód. Gdy wychodziliśmy na ulicę Sprzedawców Słodyczy, obejrzałam się na młodego wyspiarza. Nie zwracając uwagi na kolegów, gapił się na nas ze ściśniętym w dłoni wisiorkiem.
Co on zawiesił na szyi? - zapytałam, gdy przechodziliśmy na drugą stronę drogi.
środa, 25 czerwca 2014
Serwis, naprawa iPhone 4/4s/5/5c/5s/6/6 plus apple Warszawa
Profesjonalny serwis, naprawa Serwis Apple Iphone 3G,3GS,4,4S,5,5S,5C/6/6 plus
U nas naprawisz Iphone:
**********************************- wymiana szyby, dotyku i ekranu LCD
- wymiana obudowy na nową
- uszkodzone głośniki (górny/dolny)
- uszkodzony mikrofon
- uszkodzony connector dolny (np. nie ładuje) lub anteny
- wymiana baterii na nową
- wymiana obwódki chromowej
- nowy slot do 3G
- naprawa iPhone’a po zalaniu
- naprawa aparatu
- uszkodzone przyciski na obudowie (wibracja / wyłączanie / home / podgłaśnianie / port na słuchawki)
- naprawa / wymiana płyty glównej/komunikacyjnej
- naprawa /wymiana anteny/kabelków
************************************
- wymiana obudowy na nową
- uszkodzone głośniki (górny/dolny)
- uszkodzony mikrofon
- uszkodzony connector dolny (np. nie ładuje) lub anteny
- wymiana baterii na nową
- wymiana obwódki chromowej
- nowy slot do 3G
- naprawa iPhone’a po zalaniu
- naprawa aparatu
- uszkodzone przyciski na obudowie (wibracja / wyłączanie / home / podgłaśnianie / port na słuchawki)
- naprawa / wymiana płyty glównej/komunikacyjnej
- naprawa /wymiana anteny/kabelków
************************************
Cechuje nas profesjonalizm i szybkie realizacje
Masz pytanie napisz lub zadzwoń Nasi serwisanci są do Państwa dyspozycji.
http://serwismac.pl/serwis-iphone-warszawa/
środa, 28 maja 2014
Więcej i więcej napraw Iphone apple w Warszawie
Helena zamarła, jak usłyszała godność „Delos". Niby nic jej nie mówiło. Bo w pewnej mierze skądże mogła je znać? Ale jakaś akt jej mózgu wciąż kiedy oddźwięk powtarzała „Delos", „Delos". - Lennie? Dokąd odpłynęłaś? - spytała Kate, wszak przerwali jej pierwsi członkowie apple serwis klubu, którzy przyszli wcześnie, nuże nieźle nakręceni dzikimi domysłami. Przypuszczenia Kate się potwierdziły. Nieznośna lekkość bytu nie mogła się równać spośród pojawieniem się nowych sezonowych mieszkańców. Zwłaszcza od momentu zaczęły krążyć pogłoski, iż przybyli na wyspę z Hiszpanii. Tak no byli bostończykami, owszem iż trójka lata już przenieśli się aż do Europy, aby istnieć bliżej ogromnie licznej rodziny. Teraz jakkolwiek niespodziewanie zdecydowali się wrócić. To tylko ów „niespodziewany" odrodzenie się wzbudzał najwięcej dyskusji. Szkolna asystent dała kilku członkom klubu do zrozumienia, iż dziatwa zapisano aż do szkoły naprawdę późno, iż rodzice w zasadzie musieli się cofnąć się aż do przekupstwa oraz że trzeba było zawiązywać niezłą akcję, iżby meble udało się dostarczyć do domu poprzednio przyjazdem rodziny. Wyglądało to tak, w pewnej mierze Delosowie opuścili Hiszpanię w pośpiechu, a członkowie klubu zgodzili się, iż pomiędzy krewnymi musiało trafić aż do jakiejś kłótni. Z tej całej paplaniny Helena wysnuła jeden wiarygodny wniosek: klan Delosów była dość nietypowa. W wielkiej posiadłości zamieszkali: dwójka ojcowie, którzy byli 16 braćmi, ich młodsza siostra, jedna rodzicielka (jeden z ojców był wdowcem) natomiast pięcioro dzieci. Podobno cała bliscy była niewiarygodnie mądra, piękna a bogata. Słysząc te plotki, które robiły spośród Delosów jakby półbogów, Helena tylko przewracała oczami. Choć no ściśle mówiąc dopiero co mogła owo wytrzymać. Stała w ciągu kasą a starała się nie kierować uwagi na rozgorączkowane szepty, jakkolwiek zero z tego. Za każdym razem, kiedy znakomitość wymienił miano któregoś Delosa, przykuwało jej uwagę, nieomalże zostało wykrzyczane. naprawa iphne w warszawie Strasznie ją to drażniło. Zostawiła kasę tudzież podeszła do stojaka, iżby usprawnić prasa przeciwnie po to, tak aby zająć czymś ręce. A oraz no tak słyszała, kiedy członkowie klubu gorszyli się, iż trzynastoletnia Kasandra Delos przeskoczyła klasę zaś w tym roku pójdzie aż do liceum. Była chyba nadzwyczaj zdolna, natomiast klubowicze gremialnie nie pochwalali przeskakiwania klas, bez ryzyka dlatego, że żadnemu z ich czereda w żadnym razie to się nie udało. Nie chcą się rozdzielać, pomyślała Helena. Razem będą bezpieczniejsi. To w związku z tym Kasandra przeskoczyła klasę. Nie miała pojęcia, skądże jej się wzięła ta myśl, jakkolwiek wiedziała, że owo prawda. Wiedziała też, iż powinna jak najszybciej uciec zanim plotkami, gdyż inaczej zacznie wykrzykiwać na przyjaciół Kate. Koniecznie musiała cisnąć się w wir pracy. Wycierała w związku z tym półki natomiast ustawiała słoje spośród cukierkami, oraz w myślach odhaczała dzieciaki Delosów. Hektor jest rok kalendarzowy matuzal odkąd Jazona i Ariadny, którzy są bliźniakami. Lucas natomiast Kasandra owo rodzeństwo i krewni pozostałej trójki. Zmieniła wodę w kwiatkach, podliczyła rachunki kilkorga klientów. Hektora nie będzie pierwszego dnia w szkole, ponieważ nieustannie jest w Hiszpanii ze swoją ciotką Pandorą, jakkolwiek nikt w miasteczku nie wie dlaczego. Naciągnęła długie aż do łokci gumowe rękawiczki, założyła okrycie ochronne natomiast zabrała się w środku przekopywanie śmieci 2 - Spętani z wykorzystaniem bogów 17 w poszukiwaniu rzeczy aż do recyklingu. Lucas, Jazon tudzież Ariadna będą ze mną w klasie. Jestem osaczona, pomyślała. Wróciła aż do kuchni a załadowała przemysłową zmywarkę. Zmyła podłogę tudzież zaczęła podliczać pieniądze. Lucas owo głupie imię. Nieodpowiednie. Pasuje jak pięść do oka. - Lennie? - Co?! Tato! Nie widzisz, że liczę? Walnęła rękami w ladę istotnie mocno, iż kupka ćwierćdo- larówek aż podskoczyła. Jerry uspokajająco uniósł dłonie. - Jutro główny dzień szkoły - przypomniał możliwie w najwyższym stopniu rzeczowym tonem. - Pamiętam - odparła obojętnie. Nie wiedzieć czemu, cały czas była rozdrażniona. Ale nie chciała wyżywać się na ojcu. - Kochanie, już prawie jedenasta - powiedział Jerry. Z anprawa iphone zaplecza wyłoniła się Kate, aby sprawdzić, co to za hałasy. - Jeszcze po tej stronie jesteś? Jerry, aż strach mi przykro - wymamrotała zakłopotana. - Heleno, mówiłam, żebyś zamknęła natomiast o dziewiątej poszła do domu. Oboje spojrzeli na Helenę - wszystkie monety oraz rachunki sumiennie ułożyła w kupki. - Zamyśliłam się - wyjaśniła nieprzekonująco. Kate wymieniła spośród Jerrym zaniepokojone punkt widzenia zaś sama zabrała się w ciągu liczenie drobnych, i ojcu tudzież córce kazała w tym momencie iść. apple iphone warszawa Ciągle trochę oszołomiona Helena ucałowała Kate na pożegnanie. Próbowała zrozumieć, kiedy owo się stało, iż umknęły jej ostatnie trzy godziny. Jerry umocował rower Heleny na tak duża liczba samochodu a bez słowa uruchomił silnik. Po drodze zerknął na córkę parę razy, przecież się nie odezwał, dopóki nie zaparkowali na podjeździe. - Jadłaś coś? - spytał miękko, unosząc brwi. - Nie... Tak? - Helena nie miała pojęcia, co ani kiedy zeszły raz jadła. Mgliście pamiętała, podczas gdy Kate kroiła wiśnie. 18 - Już tylko para lata do matury. Denerwujesz się przed szkołą? - Chyba ściśle mówiąc - mruknęła gruntownie nieobecna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)