środa, 29 kwietnia 2015

nie mogł się wytłumaczyc

Wstałam. Może powinnam jeszcze raz dotknąć perły? Wyciągnąwszy ręce, ruszyłam przed siebie ciężkim krokiem. Każdy mój ruch powiększał jednak mgłę otaczającą smoka, aż ledwo go widziałam za białą zasłoną. Zatrzymałam się tuż przed nią. Przez mgielny kłąb prześwitywała perła. Sięgnęłam do niej ręką, ale zamiast dotknąć twardego klejnotu, chwyciłam tylko powietrze. Smok był niematerialny. Targałam mgłę obiema rękami... i nic.
    - Czego chcesz? Co mam zrobić? - skamlałam.
    Wróciłam wspomnieniem do pewnej chwili: moje dłonie przyciśnięte do pulsującej perły, wola smoka penetruje kryjówkę sekretnego imienia - imienia, którego nie chciałam wykrzyczeć ze względu na ryzyko. Czy żądał go przed ujawnieniem swojego? Rozejrzałam się pobieżnie po łazience. Wiedziałam, że nikogo tu nie ma, lecz swojego prawdziwego imienia nie wypowiadałam już od czterech lat! Mistrz wydał stanowczy zakaz, toteż nauczyłam się go nie wymawiać, nie myśleć o nim, nie chować go w pamięci. Tamto imię należało bowiem do innej osoby w zupełnie innym świecie.
    Pochyliłam się bliżej.
    - Eona - szepnęłam.
    Wpatrywałam się we mgłę ze wstrzymanym oddechem. Smok nadal tonął w białych oparach. Wypuściłam z płuc powietrze, zrozpaczona.
    Akurat gdy się miałam wycofać, dostrzegłam we mgle nieznaczne rozdarcie. Gruby welon dzielił się na cienkie pasma, te zaś bladły i znikały. Barwy smoka pomału nabierały ostrości, soczystości: tu lśnienie złotej perły, tam ogniste pomarańcze i szkarłaty łusek.
    A więc postęp!
    - Eona - szepnęłam powtórnie. Drżąc z podniecenia, wyciągnęłam rękę do perły. - Powiedz, proszę, jak masz na imię.
    Niestety, znów przeszyłam na wskroś złotą kulę. Wiele razy na próżno rozgarniałam powietrze. Smok, wprawdzie jasny, nie uzyskał jeszcze materialnej formy. A jego oczy mnie nie widziały.
    Moje prawdziwe imię mu nie wystarczało.
    Wściekle wciągnęłam powietrze i strzeliłam rękami w wodę, rozbryzgując ją wokół basenu. Czemu to mu nie wystarczało?
    - Co mam zrobić!? - wrzasnęłam.
    - W górze na lewo od siebie dostrzegłam błysk błękitnych łusek i opałowych pazurów. W basenie spiętrzyła się fala i zwaliła mnie z nóg. Szamotałam się pod wodą, żeby wydostać się na powierzchnię, aż poczułam, że jakaś siła wypycha mnie do góry. Wyrżnęłam w coś twardego. W ścianę. Ramieniem, udem, kolanem. Odbiłam się od glazury i upadłam plecami na ziemię. W pierwszej chwili błogie odrętwienie, zaraz potem palący ogień w całym boku.   Święci bogowie! - odezwała się Rilla, biegnąc od drzwi. - Co się dzieje?
    - Nie wiem - stęknęłam, zwinięta z bólu.
    Przynajmniej raz mówiłam prawdę.
    Pałacowy przewodnik klaskaniem wezwał służbę u pięknie zdobionego wejścia do cesarskiego haremu. Za złoconą kratą furty pojawił się odźwierny. Przestępowałam z nogi na nogę, szukając takiego ułożenia ciała, żeby jak najmniej dokuczał mi nie tylko stary ból w biodrze, alei nowe boleści po zdarzeniu w łazience. Mimo że Rilla po delikatnym obmacaniu moich kości doszła do wniosku, że mam tylko siniaki, męczyło mnie oczekiwanie na dopełnienie grzeczności związanych z wejściem na teren haremu. serwis iMac Warszawa
    Żeby już nie myśleć o swoim nieudanym spotkaniu ze smokiem, skupiłam uwagę na dwóch ludziach cieniach, strzegących furty Żaden z nich nie miał tej byczej postury co Ryko, obaj wszakże prezentowali potężnie umięśnione torsy i ramiona. W pałacu spotykałam dwa rodzaje eunuchów: takich, którzy zachowali postać i siłę mężczyzny, oraz tych, których ciało powoli uzyskiwało miękkie, łagodne kontury Skąd się brała różnica?
Podciągnęłam wysoki kołnierz dziennej tuniki, którą wybrała dla mnie Rilla. Miała pomarańczowy kolor o ciemnym, rdzawym odcieniu, a z przodu bogate haftowanie: zielone bambusy na znak długowieczności i odwagi. Ciekawy wybór, biorąc pod uwagę okoliczności. Rilla dobrała do niej luźne, szare portki sięgające kostek. Kazała mi wrócić po lekcji i się przebrać; nie wypadało nosić dziennej tuniki na spotkaniu rady Smoczego Oka. Dawniej posiadałam jedynie dwie tuniki: jedną do pracy i drugą, nieco mniej wyświechtaną, na szczególne okazje. Teraz co kilka godzin miałam na sobie coś innego.
    - Przybył lord Eon na zaproszenie Jego Wysokości księcia Kygo - oznajmił przewodnik.
    Rozległ się brzęk zamków i zasuwek i furta się otworzyła. Sta- i y człowiek ukłonił się i skierował mnie do mrocznego, wąskiego korytarza. Huk zamykającej się furty odbił się echem od kamiennych ścian. serwis apple iMac
    Cesarski harem był zespołem budynków i ogrodów, otoczonych murem i pilnie strzeżonych, umiejscowionych pośrodku terenów pałacowych. Znajdował się w pozycji Wielkiego Dostatku, aczkolwiek - jak powiedziała lady Dela - obecny cesarz trzymał w nim tylko czterdzieści konkubin i był ojcem zaledwie dwanaściorga dzieci, w tym czworga z łona lady Jili. „Najwyraźniej ją kocha" - stwierdziła lady Dela z wymownie uniesionymi brwiami. I nic dziwnego, skoro lady Jila dała mu dwóch synów - jedynych, jakich miał.
Po wyjściu z zimnego korytarza znalazłam się na jasnym, ciepłym dziedzińcu, pod względem rozmiarów dorównującym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz